Blog z życia kolarza: Drugie miejsce w GP Bosse

1

Nadeszła wiekopomna chwila, jak mawiał Kazimierz Pawlak z znanego nam wszystkim filmu z ubiegłego stulecia “sami swoi”. Tak też się stało w moim kolarskim sezonie, że dobiegł upragnionego końca na francuskiej ziemi.Ostatnie wyścigi przykryte długimi i owocnymi treningami przyniosły wymierne korzyści przynosząc dobre wyniki pod koniec sezonu. Po powrocie z Gujany pogoda nie zachwycała swoim kolorytem, tak jak w Ameryce Południowej, ale cóż trzebabyło się zadowolić tym co jest. Przed kolejnymi startami w lotaryngii zrobiłem trzy treningi, które miały na czelu większą regenerację, aniżeli kształtowanie sportowej formy. Wkońcu kolarz też musi czasem mieć chwilę na odrobinę przyjemności i tzw. przejażdżki rowerowej. W sobotni wieczór startowałem w kryterium w Damelvieres. Złe samopoczucie wykluczyło moje sportowe moce, przez co znacznie straciłem formę na trasie i zaliczyłem upadek na jednym z zakrętów. Niestety musiałem wycofać się z wyścigu po przejechaniu 30 km. W niedziele kolejne kryterium w Dombasle. Spokojna runda z lekkim wzniesieniem. W koncówce wyścigu byłem bardzo aktywny, ale impreze ukonczyłem jedynie w peletonie.
Kolejny start to GP Bosse, czyli 92- kiletrowy odcinek kryterium z lekkim wzniesieniem towarzyszącym kolarzom aż do mety. Wraz z rozpoczęciem wyścigu moja forma nie była w zadowalającym stanie, jednak w połowie wyścigu znalazłem się w 10. osobowym odjezdzie, w którym szybko zrobiliśmy ponad 1,30 przewagi nad peletonem. Ostatnie pięć rund, to same ataki kolarzy w naszej ucieczce. Na moje szczęście nikomu nie udało się odjechać aż do finiszu, gdzie miałem okazję mocniej uderzyć i zafiniszować na drugim miejscu.