Rowerem do Watykanu

0
Rowerem do Watykanu to akcja, którą organizuje Kacper Thaddey. Pragnie on przejechać na rowerze trasę z Bydgoszczy do Watykanu, aby pomóc w walce z chorobą Marcie studentce, która od lat boryka  się ze skutkami dziecięcego porażenia mózgowego. Nadzieją dla niej jest operacja w stanach, jednak jest ona bardzo kosztowna.
Trasa, którą chce pokonać Kacper:
 Bydgoszcz, Stary Rynek, Urząd Miasta –Toruń UMK. – Licheń Stary – Wadowice, dom Papieża – Mała, górska kapliczka na granicy polsko- słowackiej – Żylina- Bratysława – Maribor – Ljubljana- Wenecja, Plac św. Marka – San Marino – Asyż – Rzym – Watykan. Będę pokonywać samą trasę przez około 16 dni, to wychodzi jakieś 125 km dziennie, niekiedy w górzystym terenie. Jednak w ważniejszych miejscach planuję uczestniczyć we mszy świętej, więc myślę, że cała podróż może mi zająć ok. 20 dni. Najlepiej jakbym miał van/kamper, który by jechał ze mną. Monitorowałby mnie, byłby moim zapleczem medycznym, umożliwiałby mi nocleg, nawigowałby mnie, zapewniał łączność, udzielał pomocy technicznej, a kierowca mógłby dokumentować moją trasę. Liczę w tej kwestii na sponsorów, taki kamper to duża powierzchnia reklamowa. Oczywiście najlepiej jakby sponsor wlał też do niego paliwaJ. Kierowcę już mam. W  przypadku, gdy nikt nie będzie chciał użyczyć mi kampera, wtedy przewiduję opcje rezerwową, czyli podróż po największych sanktuariach w Polsce. – biorąc pod uwagę ilość kilometrów, trasa będzie podobna. Oczywiście trzeba jeszcze dopracować wiele aspektów, ciągle nad nimi pracujemy. Trzeba to wszystko dobrze logistycznie przygotować, to bardzo ważne.
Skąd narodził się pomysł na taki rodzaj pomocy ze Twojej strony?

Pierwsza, bardzo wstępna myśl o tego typu projekcie narodziła się w mojej głowie po obejrzeniu filmu „ wszystko będzie dobrze”, gdzie młody chłopiec pobiegł z nadmorskiej miejscowości do Częstochowy, modlić się za swoją chorą mamę. Zainteresowały się nim media i dzięki rozgłosowi jaki uzyskał przez tę akcję i udostępnieniu konta pod artykułami w mediach, ludzie mogli wpłacać pieniądze na leczenie jego matki. Wtedy pomyślałem, że może ja kiedyś zrobiłbym coś podobnego, aby poprzez swój wysiłek uratować komuś życie. Minęło parę miesięcy i ktoś na facebook’u opublikował post, że poszukuje się wolontariuszy, którzy mogli by zbierać pieniądze na rzecz chorej dziewczyny z mojej szkoły. Tamtego dnia nie mogłem jej pomóc z powodu ważnych spraw osobistych. Wyrzuty sumienia ciążyły na mnie przez najbliższe parę dni, ciągle myślałem o tej sytuacji i wpadłem na pomysł, aby zrobić coś większego… Postanowiłem pojechać z Bydgoszczy do Watykanu na rowerze (opcjonalnie przez Częstochowę), aby w podobny sposób jak wypisana wyżej filmowa postać modlić się za zdrowie Marty i tym samym zwrócić uwagę społeczeństwa na jej chorobę. Moja domena to „módl się i pracuj”, więc wiem, że oprócz modlitwy są jej również potrzebne środki finansowe na kosztowną operację, którą mam nadzieję przejdzie w USA, aby móc chodzić. Nie chcę jednak błagać ludzi o pieniądze dla niej, siedząc bezczynnie. Dlatego chcę się zastosować do drugiej części mojej domeny i wylać krew i pot na trasie. To będzie takie podziękowanie dla wszystkich, którzy wpłacą choćby symboliczną kwotę na jej konto, przyczyniając się tym samym do uratowania jej życia. W celu zebrania brakującej sumy( ok. 470 tys. złotych) musi się o tej akcji dowiedzieć jak najwięcej osób, stąd nieodzowna jest pomoc mediów i wszelkich innych nośników informacji. Planuję wyjechać 11 kwietnia (notabene rocznica mojej operacji kolana;)) i przyjechać do Watykanu w dniu kanonizacji naszego Wielkiego Rodaka- Jana Pawła II. Data wyjazdu może być jednak elastyczna. Być może będę chciał wyjechać później, aby  jeszcze bardziej walczyć z czasem. Kolejnym powodem powstania tego pomysłu, był marazm, który mnie dopadł. Przychodziłem tylko ze szkoły, uczyłem się, był oczywiście również czas na sport,, ale szukałem jakiegoś większego sensu. Postanowiłem, ze uratuje komuś życie. Od czasu, gdy zacząłem wierzyć w to, że mogę Marcie pomóc, żyje pełnią życia i potrafię je docenić. Nie zamierzam się kłócić ze sceptykami nie rozumiejącymi moich intencji, bo to jak walka z wiatrakami. Dla nich mam inny argument, kończący dyskusję- lubię jeździć na rowerze. Dlaczego Marta? Zaimponowało mi to, że mimo ciężkiej choroby, nie poddała się. Cały czas ciężko pracuje na swoją przyszłość, studiując dwa kierunki. Zna perfekcyjnie włoski i angielski. Nie pozwólmy by jej ciężka praca poszła na marne i przyczyńmy się do tego, aby miała „tę przyszłość”, na którą tak ciężko pracuje. Ponadto ja też wiem sporo, co to znaczy ciężka rehabilitacja. Miałem ją przez rok, ona ma przez 25 lat… Dla porównania, gdy ja musiałem się rehabilitować, to rzuciłem na rok szkołę, ponieważ nie miałem czasu i sił na naukę, można powiedzieć, że podłamałem się psychicznie. Nawet jeśli uda mi się tam dojechać to ona i tak każdego dnia pokazuje, że jest mocniejsza ode mnie w każdym aspekcie życia.  Ona ma w sobie potężną siłę- wiarę. Jest dla mnie wzorem i tylko dzięki jej sile, będę w stanie dojechać na miejsce.

 Czy twój organizm jest wystarczająco przygotowany na te wyprawę oraz czy kiedykolwiek pokonywałeś tak dalekie trasy?

Tak, to pierwsze tak poważna podróż w moim życiu, ale pokonywałem już trasy przeszło 100 km. Na rowerze jeżdżę gdzieś tak od czasu Pierwszej Komunii Św.;). Jeśli Bóg da zdrowie, to powinienem wytrzymać. Cały czas ciężko trenuję- biegam, gram w piłkę nożną, w tenisa, jeżdżę na rowerze, ćwiczę na siłowni, chodzę na basen itd.

 Jak Twoja podróż może wpłynąć na pomoc w leczeniu Marty?

Moja podróż musi zostać jak najbardziej rozreklamowana  medialnie. Im więcej ludzi się o niej dowie, tym więcej ludzi usłyszy o Marcie. Z kolei to przełoży się na wpłatę większej ilości złotówek na jej rzecz. Nie chcę jednak błagać ludzi o pieniądze dla niej, siedząc bezczynnie. Dlatego chcę się zastosować do mojej zasady- „ módl się i pracuj”  i oprócz modlitwy, chcę wylać krew i pot na trasie. To będzie takie podziękowanie dla wszystkich, którzy wpłacą choćby symboliczną kwotę na jej konto, przyczyniając się tym samym do uratowania jej życia. Na tej trasie będę się męczył przez 16 dni, tak jak ona każdego dnia przez całe życie. Tak męcząca jest jej codzienna rehabilitacja. W związku w powyższym nadal uważacie, że to takie duże poświęcenie? Ponadto nadal będę dostawał od wielu ludzi słowa otuchy, wyrazy zachwytu i podziękowania, za co oczywiście jestem bardzo wdzięczny i nawet szczerze powiem, że daje mi to satysfakcję i motywację. Jednak ona za swoją codzienną, ciężką pracę nie dostaje pochwał. Nikt jej nie bije braw. Piszę to wszystko, gdyż chcę zaznaczyć, że to ona jest bohaterką. Nie załamała się, to ona jest silna. Ja na jej miejscu chyba nie dałbym rady…

Wiecej o akcji na facebook’u

Konta, na które można wpłacać pieniądze na operacje Marty:
Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”
Bank BPH S.A.
15 1060 0076 0000 3310 0018 2615 – darowizny indywidualne
Bank BPH S.A. (darowizny w ramach zbiórki publicznej)
61 1060 0076 0000 3310 0018 2660
Tytułem:
12592 – Szwonder Marta Danuta – darowizna na pomoc i ochronę zdrowia (bardzo ważne, pamiętajcie o tym dopisku)

Comments are closed.