Cześć wszystkim!
Długo się nie odzywałam. Teraz się zastanawiam o czym wam tu opowiedzieć. Było tego wszystkiego sporo. Od czerwca dużo podróżowałam. USA, Azerbejdżan, Polska, Ljubljana, Włochy, Niemcy Francja Niemcy a zaraz znów Francja.
Z tego krótkiego, ale intensywnego okresu najbardziej zapamiętam Igrzyska Europejskie w Baku. Nigdy jeszcze nie przejechałam z kadrą narodową tak fajnego wyścigu. Chodzi mi głownie o naszą współpracę, komunikację, wzajemną pomoc. Przy tym wszystkim udało się przywieść dla kraju srebrny medal Kasi.
Dużo radości sprawił mi też wyścig etapowy w Niemczech. Pierwszy raz stanęłam na najwyższym stopniu podium w mojej profesjonalnej karierze, a nawet pojechałam etap w koszulce lidera wyścigu! To było mile uczucie.
Były też chwile ciężkie. Na Giro czułam się z dnia na dzień coraz gorzej. Być może dołożyło się ogólne zmęczenie podróżami jakie miałam w czerwcu. Na pewno mój organizm nie radził sobie z panującym na wyścigu upałem. Giro było dla mnie wyjątkowo ciężkie w tym roku. Chciałam powalczyć na jednym z etapów, wybrałam drugi. Zajęłam tam 9 m-ce, może to nic specjalnego ale dla mnie to było pierwsze top 10 na Giro:) Wyścig w Niemczech był nie zwykle udany dla naszej ekipy. Trzy zawodniczki niemalże w pierwszej dziesiątce. Było tu dużo radości ale nie obyło się też bez łez. Na przed ostatnim etapie, dość mocno się rozbiłam ze zjazdu. Na szczęście mogłam kontynuować jazdę. Było trochę strat sprzętowych … kask podzielił się na trzy kawałki ale uratował mi życie. Do dziś odczuwam skutki kraksy, dość mocno obiłam sobie żebra. Czuję duży dyskomfort jadąc na rowerze, ale jest on do wytrzymania na tyle, że mogę się ścigać. Doszły mnie słuchy, że chciałam komuś zrobić krzywdę. Przepraszam Was bardzo, ale nie jestem samobójcą.
Na najbardziej prestiżowy wyścig La course de France pojechałam mocno poturbowana. Kostka brukowa sprawiała że ból był odczuwalny przez cały czas. Tego dnia pomimo bólu nogi kręciły się bardzo dobrze. Nie był to dla mnie wyścig ciężki pod względem intensywności. Bardzo się bałam kraks, których było mnóstwo… ciągle było słychać trzaski, krzyki. Niestety mnie też nie ominęła wywrotka. Pogoda utrudniła nam ściganie. Wszystkie dziewczyny, które nie ukończyły rywalizacji to właśnie przez kraksy. My tego dnia miałyśmy również swoje pięć minut. Nasza najlepsza sprinterka Mia Radotic wygrała klasyfikację sprinterską!
Kolejnym startem był dla mnie Puchar Świata w Bochum. Czułam się bardzo dobrze. Jechałam aktywnie, krótki podjazd na rundzie nie sprawiał mi problemu. Na ostatniej rundzie myślałam, że być może ta nasza mała grupa już dojedzie do mety, niestety peleton połączył się i tak skończyłam rywalizację na 26 m-cu z dużym nie dosytem. W dniach 9-15 sierpień startujemy w Route de France. Póżniej transportujemy się do Szwecji na kolejny Puchar Świata, gdzie czeka nas też drużynowa jazda na czas. I jeszcze jedno! największe szczęście mojego życia jest cały czas ze mną!
To spełnienie marzeń pracować z Miłoszem w profesjonalnej ekipie!