Plusy z tego, że jeździsz kolarsko

51

Minusy też by się jakieś znalazły, ale po co sobie nimi głowę zawracać jak to czas cenny i lepiej pójść wcześniej na rower. W sumie nie wiem czemu ta informacja została tu zupełnie pominięta. Jak nieproszony gość, który nie został powołany do kadry na urodziny kuzynki Ani. Nigdy tu nic o tym nie było, więc teraz się pojawi…Weźmiemy to jednak pod lupę z trochę innej perspektywy.

Dobra, przejdźmy jednak do konkretów. Każdy z nas lubi jeździć rowerem. A jeśli robi to sprawnie i z łatwością poprawia swoje osiągi, to robi to jeszcze częściej. Tym bardziej jeśli jazda może też przyczynić się do poprawy stanu zdrowia, czy nawet oszczędności dla domowego budżetu. Tak, jeśli jeździsz bardzo sporadycznie i nie zmieniasz co chwilę osprzętu, ciuchów, nie kupujesz drogich bajerów sprzętowych, a na słowo Garmin robisz wielkie oczy…nie, to nie reklama – ale z wielu rozmów jakie miałem okazje dotąd przeprowadzić, to produkty tego producenta są najczęściej rozchwytywane przez rowerowych zapaleńców.

Więc śmiem wątpić, bo inaczej nie znalazłbyś się na tej stronie…no chyba, że interesuje Cię jedynie teoria a nie kolarska praktyka. Dobra, nie wnikajmy już w to.

Wiadomo, że sportowa jazda, jaką prezentują zawodnicy poszczególnych kategorii kolarstwa (szosa, mtb, tor etc.) nieco różni m.in natężeniem wysiłku, profilem trasy, dystansem i wieloma innymi czynnikami, o których mógłby powstać tekst na kolejny materiał.

Wracając jednak do samej jazdy, korzyści płynących z niej jest tak wiele jak samych rowerzystów, kolarzy, cyklistów. Jak zwał, tak zwał. Jednak ich liczba zwiększa się jeszcze szybciej niż wymiana koła w rowerze z systemem szybko-zamykacza. Tym od słynnego włocha. Tak, dobrze myślisz…Campagnolo.

Oczywiście, że jazda rowerem wpływa na poprawę kondycji, wydolności, pomaga schudnąć, poprawia sylwetkę, samopoczucie czy nawet pozwoli na podjechanie po masło do spożywczaka. Jednak jazda sportowa, czyli ta, w której wiesz kiedy mocniej zakręcić korbą oraz  co zrobić żeby poprawić swoje osiągi może być czasem urozmaicona. Zresztą nie każdy z nas się ściga, ale każdy chciałby jeździć jak najlepiej, znaczy się kolarsko.

A co takiego może urozmaicić sam fakt z kolarskiej jazdy…

Można złapać koma na stravie albo innego pokemona!

Wielu z nas jeździ z włączoną aplikacją podczas kolarskiej jazdy (celowo używam słowa kolarskiej, gdyż uznaję Cię za kolarza…tak, czuj się wyróżniony), a niektórzy zostają wirtualnymi królami gór na pomarańczowej apce, notabene stravą zwanej. Z dnia na dzień tych “Majek” przybywa, więc jeśli jeszcze nie korzystasz, to najwyższa pora na sprawdzenie, czy Twój mobil obsługuje takie bajery i zacznij działać.

Apropo łapania tych wirtualnych stworków do których potrzebny jest kompatybilny telefon i dostęp do internetu. Najlepiej nielimitowany, a bateria to już w ogóle mili ampero godzinna żeby chyba auto zasilić, a nie tylko telefon, bo kto wie, gdzie akurat trafisz na pikaczu. Sam wybrałem się zaciekawiony tematem “Pokemon Go” i pojechałem w trasę zbierać pokemony. No tak można pomyśleć, że wybrał się facet na wycieczkę i bawi się jak małe dziecko. W sumie ma rację. Zebrałem jednego i już mnie znudziło. Nie, to nie dla mnie, odpada. Mit obalony.

Rozwijasz się

Nie ma nic lepszego niż to, że pasja pozwala na rozwój osobisty. Tym bardziej jeśli dążysz do tego aby stawać się jeszcze lepszym. Może nie jakoś megamocnym superbohaterem, który zbawi kolarski świat, ale sam rozwój pozwala na zwiększenie pewności siebie, poprawę osiągnięć, a może nawet ugranie wysokiego pudła na jakimś ciekawym wyścigu, gdzie oprócz satysfakcji wpadnie Ci jakiś grosz do portfela.

Jeździsz na ustawki

Nawet jeśli do tej pory tego nie robiłeś, to warto chociaż raz się na takową wybrać. Podobno poczujesz się na nich jak na wyścigu i wdrożysz w kolarski peleton. A ostatnio ich więcej niż grzybów po deszczu. Wsiadasz na rower, zgadujecie się ze swoją grupkę i kręcicie raz czy dwa w tygodniu. Tak dla kurażu. Zresztą pojedziesz, zobaczysz, ocenisz. Nie spodoba Ci się, to co za problem kręcić w pojedynkę, jak pojedziesz się ścigać, to i tak wszystko wyjdzie po starcie…

Wyglądasz stylowo

Wkładasz na siebie obcisłą lajkrę i wsiadasz na wypaśny rower  by przez następne parę godzin kręcić i czuć się jak prawdziwy kolarz. Może nawet nim jesteś. Nie wnikajmy już w to ile trenujesz i gdzie startujesz, ale sam fakt z tego, że chcesz się upodobnić do swoich idoli czasem bardziej napędza do działania niż kołczingowe: Dawaj, dawaj. Jesteś najlepszy. Dobra, to też jest ważne, ale jak nie masz samozaparcia i dobrego czuja, to nie da rady aby spełnić się w danej roli.

Można coś zwiedzić…

Nie wiem jak Wy, ale ja to głównie po to jeżdżę. Jadę do Krakowa czy innego Chorzowa, to chce zwiedzić miasto, wiadomo. Szosując czy kręcąc się po wioskach odwiedzam znajomych. I tak dalej i tak dalej. Aż poznam nową trasę, wypije cały bidon, zwiedzę, pogadam z kimś i jadę dalej #RoweremPrzezŻycie.

Trasa przecież może być równie fajna, co sama jazda. Tak czy siak z reguły jest ciekawa, no chyba, że naokoło jedynie łąki i lasy, choć te również bywają kolorowe. Pokonując wybrany dystans można przy okazji zwiedzić wiele miejsc dzięki czemu urozmaicona trasa może spowodować zapał do kolejnej przejażdżki. Tym bardziej jeśli punktem docelowym jest jakiś park albo inne miejsce rekreacji i wypoczynku.

Kręcisz, bo lubisz

W zasadzie każdy z nas robi to z różnych powodów, ale to główna cecha, która obejmuje całą kolarską pasję. Jeżdżąc kolarsko wyróżniasz się na tle innych, którzy kręcą wyłącznie dla zwykłego pyk pyk po trasie nie zważając na to w którym momencie odpowiednio zmienić bieg, przekręcić korbą, czy przybrać odpowiednią postawę aby jechać jeszcze szybciej, sprawniej i bezpieczniej.

Jednak każdy znajdzie swoje plusy i nie muszą się one pokrywać z powyższą listą. I niech tak pozostanie. Czas na rower!

#czujesiekolarsko