Początki z rowerem [Kolarskie słowo na niedzielę]

1

Należę do pokolenia, które na Pierwszą Komunię Świętą dostawały w prezencie dwie rzeczy – zegarek i rower. Gdy myślę o początkach swojej przygody rowerowej, to przed oczyma widzę właśnie ten rower z Pierwszej Komunii.

Oczywiście od dawna go nie mam, ale to na nim przeżywałem pierwsze rowerowe przygody. Jednak po czasie dziecięcej jazdy rower na długie lata zniknął z mojego życia. Wrócił gdy już byłem księdzem. Na pierwszej parafii odezwała się mnie dawna kontuzja kolana. Po konsultacjach z fizjoterapeutą zdecydowałem się wrócić do jazdy rowerem. Dla zdrowia. Na początku było trudno, totalny brak kondycji. Pamiętam, że na początku ciężko mi było przejechać kilka kilometrów. Ale powoli się to zmieniało. Co więcej, rower okazał się niezwykłą okazją do znalezienia czasu tylko dla siebie, czasu na oderwanie się od codzienności, poukładania sobie wielu spraw w głowie. Rower stał się częścią mojego życia.

Dzisiaj z perspektywy już dobrych kilku lat rowerowej pasji widzę, jak ważne było odkrycie na nowo jazdy na rowerze. Doprowadziły do tego przypadki, ale jak to ktoś kiedyś powiedział „przypadek to Boża logika”. Ja to dokładnie widzę w swoim życiu. Dlatego staram się na każdym kroku zachęcać innych do jazdy na rowerze, czy w gole do sportowej aktywności, bo to zmienia życie. Zmienia na plus. Naprawdę warto.

Zaglądajcie też na blog księdza Pawła Michalewskiego dostępny pod adresem: www.ksiadznarowerze.blogspot.com