Zimny, lekki wiatr. Czasem porywisty, ale nie na tyle aby poczuć jego wewnętrzna siłę.
– Słyszałeś ten dźwięk?
– Ale przecież tu nic nie słychać, nic się nie dzieje
– No właśnie.
Jest jasno, ale przede wszystkim swojsko, jak to w niewielkich miejscowościach centralnej Polski. Dokładnie gdzie, to trzeba by palcem prześledzić mapę żeby znaleźć miejsce, w którym mam kilka chwil własnego ukojenia.
To tu łapię oddech, szukam siebie i odganiam mętlik myśli. Tutaj mam to, czego najbardziej brakuje w miejskim życiu…chwili oddechu.
Momentu, w którym jestem budzony wcześnie rano a potem mogę swobodnie wsiąść na rower i kręcić najbliższe dwie godziny, bo kolejny czas jaram się tym jak fajnie wygląda okolica.
A z roweru wygląda najlepiej. Bo z roweru jest dobry widok na świat.
Wiejska sielanka. Uwielbiam.