Wywiad z Mają Włoszczowską

21

Myślę, że sylwetki Maji Włoszczowskiej nie trzeba nikomu przedstawiać.   W ostatnich latach  jest jedną z najlepszych zawodniczek kolarstwa górskiego odnoszącą sukcesy nie tylko na arenie krajowej, ale na całym świecie. 

Dla naszych czytelników opowiedziała  o tym, jak radzi sobie z presją w sporcie oraz co zrobić, gdy brakuje sił do dalszego działania. Rozmowę przeprowadzał Tomasz Tuszyński

T.T.: Jest Pani jedną z najlepszych kolarek górskich na świecie. Jakie to uczucie, gdy jako pierwsza przekracza Pani linię mety?

M.W.: Nie do opisania :). Wszystko zależy oczywiście od rangi wyścigu. Jeśli to lokalne zawody, których już wygranych mam na koncie dziesiątki to jest to po prostu wielka satysfakcja z dobrze wykonanej roboty. Jeśli jakieś pierwsze bardzo ważne, duże zwycięstwo to pojawia się euforia pomieszana z niedowierzaniem. Gdy zwycięstwo jest okupione wyjątkowo trudnymi i długimi przygotowaniami pojawia się olbrzymia duma z sukcesu.

T.T: Czy powrót do ścigania w Polsce i współpraca z ekipą Kross Racing Team wpłynął znacząco na Pani życie? Jak współpracowało się Pani z zawodniczkami w ekipie Giant Pro XC Team w poprzednim sezonie a jak to wygląda z Pani klubową rywalką Anną Szafraniec – Rutkiewicz, która z powodów problemów zdrowotnych musiała zawiesić pierwszą część sezonu?

W ekipie Giant’a jeździło mi się bardzo dobrze, jednak w kluczowym dla mnie czasie przygotowań do Rio uznałam, że lepsza będzie drużyna Kross Racing Team. Zaproponowano mi najbardziej korzystną umowę, a do tego mogę jeździć na naprawdę świetnym sprzęcie polskiej produkcji. Z Anią Szafraniec znamy się od wielu lat i chociaż na zawodach oczywiście ze sobą rywalizujemy, to przede wspieramy się i motywujemy do pracy. Ania czuje się już coraz lepiej, wiem, że dostała zielone światło od lekarzy i może wsiadać na rower. Liczę na to, że jeszcze w tym sezonie pojedziemy razem na zawody.

T.T: Realizuje się Pani zawodowo, spełnia swoje marzenia, ale jak też to opisuje Pani w swojej książce- kobiety w sporcie często muszą wybierać pomiędzy karierą sportową, a życiem rodzinnym. Czy planuje Pani w najbliższym czasie zakończyć karierę i założyć rodzinę?

M.W: Ostatnio często jestem o pytana 🙂 „Najbliższy czas” to trudna to określenia perspektywa, ale tak, oczywiście zakładam, że w przyszłości założę rodzinę. Jak pokazuje przykład jednej z moich największych rywalek Gunn Rity Dahle urodzenie dziecka wcale nie musi oznaczać końca kariery sportowej. Można potem wrócić do startowania i nadal odnosić sukcesy. Czy tak będzie w moim wypadku? Czas pokaże…

T.T: Rodzina jest często ważnym wsparciem w życiu sportowca, ale jeśli chodzi o młodych zawodników, to bardziej może wywierać na nich presję niż motywację (w szczególności rodzice). Jak zatem przetłumaczyć rodzicom, że sport powinien być traktowany w dużym stopniu, jak zabawa, uprawianie go dla przyjemności, a nie tylko wyniki i rywalizacja, aby młody zawodnik nie zraził się do aktywności fizycznych już na samym początku?

M.W: Jak wytłumaczyć rodzicom? Trudne pytanie… Niestety oni sami muszą zrozumieć, że zmuszając dziecko na siłę do sportu, a co gorsza eksploatując nadmiernie młody organizm osiągną tylko i wyłącznie odwrotny efekt od zamierzonego. Dziecko znienawidzi sport, odbije się to na jego zdrowiu i szczęściu. A chyba każdy marzy o tym by jego dziecko było zdrowe i szczęśliwe, nieprawdaż? Ponadto najlepsze wyniki zawsze odnosi się wtedy kiedy do sportu podchodzi się z pasją i radością. Wówczas wszelkie niedogodności czy wyrzeczenia związane z uprawianiem sportu na wyższym poziomie są zupełnie niezauważalne.

T.T: W Polsce mamy wielu trenerów szkoleniowców, ale kładą oni wysoki nacisk na sam trening, zamiast przygotować mentalnie zawodnika do sportu. Co według Pani należałoby powiedzieć młodym, rozpoczynającym karierę zawodnikom, aby ich zapał nie poszedł na marne po pierwszym możliwym niepowodzeniu?

M.W: Przede wszystkim należy nauczyć młodych zawodników czerpania radości ze sportu. Bo przecież trafili do niego najpewniej dlatego, że po prostu lubią daną dyscyplinę, wysiłek i rywalizację. Warto pokazywać także przykłady sportowców, którzy nie od razu byli mistrzami, a osiągnęli najwyższy poziom dzięki pasji, zaangażowaniu, ciężkiej pracy i przede wszystkim cierpliwości. Dla mnie takim przykładem był zawsze mój trener, ŚP Marek Galiński.

T.T: Często jest tak, że młodzi ludzie nie chcą zawieść swojej rodziny, trenera, ale jednak nie czują tego sportowego zapału. Czy mam Pani swój “złoty środek” jak się zmotywować do działania?

M.W: Ja już mam swoje lata, więc nauczyłam się, że chwile zwątpienia, utraty motywacji się zdarzają i trzeba je po prostu cierpliwie przeczekać. Z presją otoczenia radzę sobie zawsze zadając proste pytanie: „i co się stanie jeśli przegram?”. No przecież nic! Przez chwilę będzie zawód, smutek trenera, może mniejsze stypendium lub jego brak. Ale to przecież nie koniec świata! Będą następne zawody. Następna szansa. I koniec problemu. Jak będzie źle to trudno. I nie ma co rozmyślać o takich ewentualnościach. Trzeba skupiać całą energię na pozytywnych stronach rywalizacji. Startuję w zawodach, mam szansę (jak wszyscy startujący obok mnie) wygrać, czy stanąć na podium. Fajnie! Trzeba zatem skupić się na tym by taką szansę wykorzystać!

T.T: Mamy wiele świetnych maratonów mtb w kraju, o których często wiedzą tylko “stali bywalcy”. Jak zatem zachęcić amatorów do startowania w tych zawodach?

M.W: Maratony to świetny sposób na spędzenie wolnego czasu, nawet jeśli nie mamy ochoty na ściganie. Wiele osób przyjeżdża czysto turystycznie – bo lubią jeździć w towarzystwie innych, bo na trasie są bufety, gdzie można się napić i pożywić, bo samemu nie znaleźliby takich tras, jakie przygotują organizatorzy eventu. Maratonów MTB w każdy weekend jest w Polsce kilka. Od większych cykli typu BikeMaraton czy Skandia, po mniejsze, lokalne serie bądź jednorazowe imprezy.

T.T: Czy poza startami, gdy zawodnicy mają czas na swoje przyjemności kulinarne ma Pani swoje ulubione dania? Jaką kuchnię Pani preferuje?

M.W: Uwielbiam mieszaninę smaków jaką serwuje kuchnia tajska. Rzadko z nią eksperymentuję ponieważ – mimo swojej ogólnej prostoty – wymaga sporej ilości składników, a moja lodówka nie należy do najlepiej zaopatrzonych, jako że zazwyczaj przyjeżdżam do domu na 2-3 dni i dalej w drogę. Na co dzień więc przygotowuję sobie proste dania. Sałatki, ryże, kasze, pieczoną rybę, gotowane na parze warzywa.

T.T: Jesteśmy już w połowie kolarskiego sezonu. Czy udało się Pani zrealizować do tej pory postawione cele na ten rok, czy jeszcze będziemy niejednokrotnie w tym sezonie świadkami triumfu Mai Włoszczowskiej?

Zdecydowanie tak. Zabrakło nieco szczęście w pierwszych edycjach Pucharu Świata (powalczyć o podium przeszkodził zwichnięty nadgarstek oraz defekt roweru), ale mimo to cały czas mam kontakt z czołówką, a w klasyfikacji generalnej cały czas mam szanse nawet na pierwszą trójkę. Zdobyłam też brąz Igrzysk Europejskich w Baku i wygrałam trzy wyścigi z kalendarza UCI. Jest dobrze!

T.T: Dziękuję za rozmowę!